Poznajmy się

Zmieńmy Gliwice na lepsze!

Jestem gliwiczanką i to Gliwice są osią mojego życia.

Wiem, że jako radna robię co w mojej mocy, by pomóc mieszkańcom i zmieniać sposób zarządzania miastem. Wiem też, że większość narzędzi, by zrobić to skutecznie, jest w rękach prezydenta. Dlatego chcę zostać prezydentką Gliwic i sprawić, że Gliwice będą nie tylko bogate, ale po pierwsze przyjazne i wygodne dla mieszkańców.

Zasługujemy, żeby marzenia stały się rzeczywistością. 
7 kwietnia weźmiemy odpowiedzialność za nasze miasto i wykorzystamy tę szansę. Razem zmienimy Gliwice.

Gliwice są osią mojego życia. To tu przyszłam na świat 2 marca 1971 roku. Park Chopina to pierwsze miejsce moich “wózkowych” spacerów. Swoje pierwsze kroki stawiałam na Gierymskiego, a pierwsze kroki edukacyjne — w żłobku przy Bohaterów Getta i przedszkolu na Studziennej. W ogródku na rogu Tarnogórskiej i Gierymskiego miałam swój pierwszy azyl: zbudowaną przez dziadka piaskownicę pośród drzew i krzaków truskawek. Razem z tatą odwiedzałam bibliotekę na Millenium, gdzie przekonywałam panie, bym mogła sięgać do zbiorów przeznaczonych dla starszych dzieci — te dla rówieśników pochłaniałam bez wytchnienia. 

Mam siedem lat. W papierniczym przy Bohaterów Getta zdobywamy bezcenne zeszyty, chińskie pióra i komplety mazaków. Razem z przyjaciółką stoimy w gigantycznej kolejce po zakupy w pawilonie na Warszawskiej. Z kluczami na szyi gramy na podwórku w kapsle i opiekujemy się rodzeństwem. “Bandy” z podwórka to zgrane grupy przyjaciół, z którymi trzymam się do dziś. W piątej klasie — rok 1982 — moje nastoletnie przygody kręcą się wokół Wójtowej Wsi i Ostropy, dokąd przeprowadzam się z rodzicami. W 1986, wybierając liceum, stawiam na piątkę na Górnych Wałów. Jest blisko miejsc, które staną się ważne: kina Bajka i Gwarka. To dobre cztery lata. 

Za namową polonistki, profesor Jarosz, zaczynam studia na Uniwersytecie Śląskim. Kierunek: filologia polska. Dyskusje — z Gombrowiczem, Barańczakiem i Miłoszem w tle — przekonują mnie, jak ważny jest człowiek. Idąc na studia wracam na Zwycięstwa do mieszkania babci. Codziennie jadę do Katowic, ale nie rezygnuję z mieszkania w Gliwicach. Tu są moi przyjaciele i wszystkie ważne sprawy — wtedy i dziś. 

Usamodzielniam się i pomagam babci. Studiując dziennie, udzielam korepetycji i pracuję w zabrzańskiej gazecie i punkcie Lotto. To karkołomne zadanie, ale praca mnie cieszy i daje satysfakcję z finansowej niezależności. Mogę pozwolić sobie na kino, okazjonalne koncerty, kupowanie książek w antykwariatach i na targu staroci na Lipowej. Jest rok 1996. Kończę studia, a na świat przychodzi moja córka Michalina. Wracam na wózkowe spacery po Parku Chopina — tym razem z Misią.

Wczesne lata 2000. Poznaję miasto z perspektywy reporterki. Najpierw w gliwickim Radiu Plus, potem w Telewizji Polskiej i Dzienniku Zachodnim, z którym zostaję na dłużej. To tam poznaję Krystynę Jurczewską-Płońską, która przychodzi do mnie z pomysłem utworzenia Gliwickiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Pomagam jak mogę, a dziś z dumą patrzę na efekty pracy naszych seniorów.

Rok 2004. Rozpoczynam pracę jako rzeczniczka prasowa i dyrektor biura prasowego w urzędzie miejskim w Zabrzu. Poznaję samorząd od podszewki, z wszystkimi jego sukcesami i bolączkami. Dokształcam się. Kończę studia podyplomowe z zakresu zarządzania personelem i public relations, potem kolejne o samorządzie w świetle prawa europejskiego. 

Rok 2007. Zaczynam kierować biurem prasowym wojewody w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim. To inwestycja na kolejne 15 lat, w czasie których jestem związana z administracją rządową i samorządową. Mój zespół koordynuje dialog między rządem, samorządem, związkami zawodowymi i pracodawcami. Do tego komunikacja kryzysowa i współpraca ze służbami policji, wojska, straży pożarnej w obliczu katastrof. Jest co robić, bo powodzie, trąby powietrzne, wypadki na kopalniach czy kolejowe to w naszym województwie niestety nierzadkie zdarzenia. W urzędzie chcemy robić coś więcej — nawiązujemy współpracę z organizacjami pozarządowymi i inicjujemy cykle imprez charytatywnych. 

Lata 2010 to dekada wybrukowana kamieniami milowymi. W 2011 roku wychodzę za mąż za Borysa Budkę. Borys w tym samym roku zostaje posłem, ale ja nie daję się przekonać do przeprowadzki i kursuję między Warszawą, Katowicami i Gliwicami. Od 2015 roku, jako dyrektor Gabinetu Marszałka, gdzie realizuję programy senioralne i młodzieżowe, rozwijam współpracę z organizacjami pozarządowymi i podmiotami międzynarodowymi oraz działam na rzecz kobiet.

Dialog jest moim oczkiem w głowie. Dzięki Marszałkowi Województwa powstaje dedykowany dialogowi społecznemu wydział, którym odtąd kieruję jako dyrektor. W 2018 roku postanawiam przekuć doświadczenie w pracę dla rodzinnego miasta, w którym żyję blisko 50 lat i startuję w wyborach do rady miasta. Gliwiczanie obdarzają mnie dużym zaufaniem i najwyższą ilością głosów spośród kandydatów Platformy Obywatelskiej. Współtworzę i zasiadam w Komisji Dialogu, a także w Komisji Rozwoju Miasta i w Komisji Edukacji, Kultury i Sportu, której zostaję wiceprzewodniczącą. 

Kwitnący dialog więdnie po zmianach na szczeblu wojewódzkim. Po zdradzie radnego Kałuży, który w 2018 przechodzi z PO do Prawa i Sprawiedliwości, PiS przejmuje śląski sejmik i zarząd województwa, a marszałek likwiduje Wydział Dialogu. Po 15 latach kończę pracę dla wojewódzkiego samorządu. 

Kolejne sześć lat spędzam w strukturach samorządu Gliwic, gdzie dialog jest niemile widzianą koniecznością. Piętnuję autokratyzm i brak jawności, protestuję przeciw nadmiernej wycince drzew, zabetonowywaniu kolejnych obszarów miasta oraz ogromnym podatkom hamującym lokalną przedsiębiorczość. Szukam sposobów, by przekonać prezydenta do inwestowania w gliwiczan, ciężko pracujących na budżet naszego miasta. Wiem, że jako radna robię co w mojej mocy, aby pomóc gliwiczanom i zmienić sposób zarządzania miastem. Na własnej skórze przekonuję się jednak, że większość potrzebnych do tego narzędzi leży wyłącznie w rękach prezydenta…